piątek, 17 października 2014

spowiedź i rozgrzeszenie.

kiedy idziesz do fryzjera, żeby zrobić sobie zmianę w życiu, ale taką za którą nie będzie musiała przypłacić życiem ani kredytem i słyszysz od dziadka, że "Wyglądasz jak Julia Pitera", to wiedz, że najlepsze dopiero przed Tobą.

przyszła jesień, najpaskudniejsza odkąd mam dziecko pora roku. jest ona dla mnie katarem, ropą z nosa, kaszlem, siedzeniem w domu, proszeniem o to, żeby B. zgodził się na inhalację i bookowaniem sobie wizyt w Lux Medzie - podczas, gdy wolałabym bookować miejsca w kinie.
wylewam żal i gorycz spowodowaną zamknięciem w domu z glutem i kaszlem. żyję wietrzeniem, psikaniem, inhalowaniem, kropelkami i zdrowymi, pokrzepiającymi zupkami.

w przerwie oglądam katalog Oriflame i staram się zachować resztki kobiecości, przynajmniej wyobrażając sobie siebie w cieniu do powiek, koloru natural bronze effect.

czytam na wyrywki pomiędzy układaniem puzzli - po raz setny ten sam obrazek, po raz milionowy czytam o tym "Jak pokonać dinozaury".

bycie matką jest rewelacyjne.
ale bywają dni, kiedy jest nieznośnie przewidywalne, nudne i wyprowadzające z równowagi.
łamiące moje postanowienia przede wszystkim.
bo idę sobie na balkon zapalić.