poniedziałek, 31 maja 2010

niedziela, 30 maja 2010

"Zazieleni się, urośnie kilka drzew"

"Choć mało rozumiem
A dzwony fałszywe
Coś mówi mi że
Jeszcze wszystko będzie możliwe"

środa, 26 maja 2010

dla mojej mamy.

te zdjęcia już kiedyś tu były. ale dzisiaj jest dobry dzień, żeby je powtórzyć. chyba dlatego, że kiedy je robiłam mama miała bardzo dobry dzień. pojechaliśmy nad zalewy. było tuż po deszczu. mama przeskakiwała przez kałuże i bardzo się cieszyła z tej wycieczki. staram się zapamiętywać takie chwile z nią.

moja mama. najtrudniejsza w życiu dla mnie osoba. ale jednocześnie ta, którą bardzo kocham.
tylko takich dobrych dni jak ten ze zdjęć, dla ciebie życzę, mamo!

poniedziałek, 24 maja 2010

filozofowanie.

jem więcej warzyw i owoców. mama mówi, że dobrze wyglądam. że już nie boi się, że będę miała anoreksję. ja tam, uważam, że nigdy nie byłam bliska wychudzeniu. ale dobrze jest zobaczyć jak się uśmiecha i cieszy. dostała ode mnie wielki bukiet kwiatów ( wieczorem dzwoniła, że siedzi z kwiatkami w pokoju i czyta).
poszłyśmy na długi spacer i długą rozmowę. w zasadzie od kilku słów nic się w życiu nie zmienia, świat nie obróci się do góry nogami, a relacje w rodzinie się nie uzdrowią. ale ja od kilku jabłek więcej w tygodniu też nie zmienię się w modelkę.
i mam dzisiaj wrażenie, że nie wszystko w życiu ma konkretny cel, albo sens. niektóre sprawy dają zwykły uśmiech, a reszta ważnych spraw po prostu dalej się toczy.

piątek, 21 maja 2010

po prostu.

mam nową piżamę, kapcie i sinika. do tego hoduję kwiatki na parapecie.

"cześć robaczku!"

czwartek, 20 maja 2010

zmęczona i głodna.


jutro nie gonię za żadną myszką. odpoczywam przed niedzielą.

piątek, 14 maja 2010

i znów okno z niepogodą w tle.

historie w łazience.

to wszystko co zbierało się od kilku dni w głowie i sercu musiało kiedyś wybuchnąć. pobiegłam do łazienki, schowałam się miedzy ścianą i drzwiami, ścisnęłam ręcznik, a łzy już poleciały same. trzeba wyjść z domu- trzeba się wykapać. i dopiero jak przewróciłam się pod prysznicem łzy zamieniły się w śmiech. i siedziałam jak dureń śmiejąc się z siebie i parząc sobie plecy gorącą wodą z prysznica.

kilkaset zdjęć w krakowie.