sobota, 29 października 2016

portret rodzinny.





jedno dziecko, jeden mąż, jeden kot i ciągle rozsadzany jeden kwiat. 
jedyne.

poniedziałek, 24 października 2016

środa, 10 sierpnia 2016

niedziela, 29 maja 2016

drogi pamiętniczku!
bo nie mam, naprawdę, lepszego pomysłu na rozpoczęcie tego wpisu.

od ostatniej notki minęło tyle czasu. minęło przede wszystkim bardzo dużo spraw, zdarzeń i przeżyć.

otworzyłam przewód doktorski. to znaczy spełniłam swoje marzenie, przeszłam przez całą gamę znużenia, zniechęcenia, strachu i nerwów. bałam się milion razy, jeszcze więcej razy w siebie wątpiłam. płakałam jak bóbr i krzyczałam "kurwa" tyle razy, że aż się zastanawiam, czy tak niekulturalnym powinno się otwierać przewody. byłam na zmianę za głupia, żeby to zrobić i warta tego na 100%. całe to przygotowywanie do otwarcia przewodu było dla mnie przejściem, którego nie będę jeszcze długo potrafiła opisać słowami.

zrobiłam to jednak. wstałam tyle razy, po wielkich psychicznych upadkach, że wiem dziś mocno, że potrafię wiele przejść, mam w sobie dużo siły i najważniejsze, jestem TEGO WARTA. ze spokojem, dnia 21 maja wyszłam z wyższej uczelni i z prostymi plecami, lekko szłam do samochodu. i w głowie do dziś dudni mi: "zrobiłaś to! po prostu zrobiłaś to. jesteś mądrą dziewczyną".

zrobiłam.
i długo jeszcze będę z tego dumna.

ostatnie miesiące nauczyły mnie, że ważne i trudne sprawy potrzebują CZASU. trudno jest mi się z tym nadal zgodzić, bo wciąż mam takie dni, że chcę tu i teraz wszystko mieć na tip top. a tu dupa.
jednak za swoje wielkie osiągnięcie uważam, że przy każdorazowym popędzaniu samej siebie potrafię się zatrzymać i iść "ptak po ptaku".

powiedzenie ptak po ptaku przylgnęło do mnie po ostatniej lekturze, gdzie przeczytałam pewną opowieść. opowieść jest o chłopcu, który dostał w szkole zadanie, aby napisać referat o ptakach. niestety, zabrał się za to w ostatni dzień i kiedy siedział załamany nad kartką papieru, z oczami pełnymi łez i myślą, że przecież nie zrobi tego wszystkiego w jednym momencie przyszedł jego ojciec. usiadł i na spokojnie kazał otworzyć atlas ptaków, na pierwszej stronie i zacząć pisać; "ptak po ptaku".

tak właśnie jest ze mną. chciałabym wiele potrafić i móc zrobić szybko, bo interesuje mnie ostateczny efekt, bo chcę się kolejny raz sprawdzić czy jestem  wystarczająco dobra. ale od jakiegoś czasu wiem i wdrażam w życie... "ptak po ptaku". i tak kartkuję sobie te dni jeden po drugim, zadanie jedno po drugim, kawałek wielkich planów po kawałku.
niesamowite jednak jest, że poczucie bycia wystarczająco dobrą, w swoich własnych oczach i pod oceną samej siebie odzyskuję, kiedy pozwalam sobie iść małymi krokami, nie poganiając się, ale idąc systematycznie.



wtorek, 16 lutego 2016

nie znam słów na to by opisać jak bardzo chciałabym zniknąć, nie słuchać porad, nie doradzać innym i nie słyszeć pytania: "to kiedy skończysz pisać?"

jestem w jakimś debilnym amoku pomiędzy niechęcią robienia czegokolwiek i poczuciem obowiązku i chęci zakończenia jakiegoś etapu.

jak się położę i leżę to zrywa mnie coś do komputera. kiedy otwieram komputer, wszelkie siły ciągną mnie do łóżka.

miotam się i walczę w pocie czoła. sama ze sobą.

piątek, 12 lutego 2016

zaczynam być przekonana o tym, że wszystko dzieje się seriami, całymi ciągami.
kiedy przychodzą złe sprawy, za nimi truchtem lecą kolejne i kolejne.
długo już, starałam się rozgryźć zagadkę - jak temu zapobiec?

jednak udało mi się tylko odkryć, że wypielęgnowanie uczucia radości i doszukiwanie się go w bardzo małych rzeczach, rozmnaża się, a pozytywne wiadomości też przychodzą seriami.

czy po serii dobrych zawsze przychodzi seria złych? jeśli tak, to jak to przewiedzieć?

poniedziałek, 8 lutego 2016

styczeń 2016.















nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać fakt, że 36 klatek na filmie potrafi zdefiniować cały miesiąc.