poniedziałek, 10 listopada 2014

wszystko co dzieje się dookoła mnie. zaczyna i kończy się w mojej głowie. potęga interpretacji wydarzeń i to co potem dzieje się w emocjach jest dla mnie niesamowita ale i przerażająca.
nastawianiem, spokojem głowy robię piękną pogodę, spaceruję najlepszy spacer, spędzam najwspanialsze chwile z P i B w parku.

jestem po seansie filmu, który trochę ułożył mi w głowie. potrzebuję czasem obrazkowej utopii, żeby na nowo złapać głęboki wdech.
i uwierzyć, że warto kupić kolejną w życiu kliszę fotograficzną.

składam się z ciągłych upadków i wzlotów. jestem sinusoidą.







głowa mi się śmieje, a bałagan wychodzi na zewnątrz. sprzątam.


piątek, 17 października 2014

spowiedź i rozgrzeszenie.

kiedy idziesz do fryzjera, żeby zrobić sobie zmianę w życiu, ale taką za którą nie będzie musiała przypłacić życiem ani kredytem i słyszysz od dziadka, że "Wyglądasz jak Julia Pitera", to wiedz, że najlepsze dopiero przed Tobą.

przyszła jesień, najpaskudniejsza odkąd mam dziecko pora roku. jest ona dla mnie katarem, ropą z nosa, kaszlem, siedzeniem w domu, proszeniem o to, żeby B. zgodził się na inhalację i bookowaniem sobie wizyt w Lux Medzie - podczas, gdy wolałabym bookować miejsca w kinie.
wylewam żal i gorycz spowodowaną zamknięciem w domu z glutem i kaszlem. żyję wietrzeniem, psikaniem, inhalowaniem, kropelkami i zdrowymi, pokrzepiającymi zupkami.

w przerwie oglądam katalog Oriflame i staram się zachować resztki kobiecości, przynajmniej wyobrażając sobie siebie w cieniu do powiek, koloru natural bronze effect.

czytam na wyrywki pomiędzy układaniem puzzli - po raz setny ten sam obrazek, po raz milionowy czytam o tym "Jak pokonać dinozaury".

bycie matką jest rewelacyjne.
ale bywają dni, kiedy jest nieznośnie przewidywalne, nudne i wyprowadzające z równowagi.
łamiące moje postanowienia przede wszystkim.
bo idę sobie na balkon zapalić.


środa, 30 lipca 2014

spokój w wakacje. wakacje na spokój.

ciemna noc za oknem. świeci mi trochę księżycem i trochę ekranem po oczach. w głośniku mam ulubiony kawałek, a za ścianą mam ulubionego syna. śpiącego.

cały czas coś się zmienia. poprawiają się moje relacje z matką. aż strach pisać, że takie dobre, że takie potrzebne.
od ojca mam takie pytanie przez telefon, że mrożenie krwi w żyłach to przy tym jakiś pikuś.

dwa lata temu płacząc gdzieś w kącie nie myślałam, że dziś będę pewna swojego zdania. że jak widzę czarne, to dam się pokroić, za to, że tak właśnie jest. potrafię się połamać jak cieniutka zapałka, ale też i podpalić. i płonąć miłością do pracy różnej. tej pisanej. tej czytanej. tej klejonej z papieru.

nadal nie wiem co będzie dalej. nawet nie umiem sobie tego wyobrazić, zaplanować, a nawet zamarzyć.
wiem jednak jak bardzo ważna jestem dla siebie. mój spokój, taki w najgłębszym środku. to jego karmię witaminami, owocami. zapijam wodą. dla niego jadę rowerem i robię przysiady. dla niego? czyli dla siebie. dla siebie? czyli po prostu dla mnie? staram się porzucać te myśli o byciu ważną dla dziecka. bo jestem. bo będę. ale dla siebie chcę. chcę.
o miłości nic nie napiszę, bo zawsze jak napiszę to coś się pieprzy, albo układa wspak. albo pojedzie pijanym wężykiem wprost do złości.




























środa, 18 czerwca 2014




dużo brudnych garów. jedno spełnione marzenie. upadać i wstawać.
czuć maksymalne zmęczenie, nie umieć zapanować na uśmiechem na twarzy.
i usłyszeć kilka słów uznania. tyle. aż tyle.

środa, 11 czerwca 2014

intymnie.











jakieś cztery lata temu. trochę po tym jak poznałam już P miałam taki oto sen. biegnę po plaży, przede mną biegnie mały chłopiec, z blond włoskami. następnego dnia wieczorem, leżeliśmy razem na dużym łóżku w dzielnicy na literkę B. w głośnikach szła ulubiona Groniec i ulubiona Umer. było milion łez. bardzo dużo zwierzeń. 
pamiętam jak bardzo chciałam wtedy powiedzieć P jak bardzo chcę mieć właśnie z nim tego małego blond chłopca biegającego po plaży. o tym jak bardzo chcę być z nim taką zwykłą rodziną z lepszymi i gorszymi chwilami. z miłością. uniesieniami. z trzaskaniem drzwiami. i z tym: "Ale z Ciebie Łoś".

mam to. mam nawet więcej. chciałabym móc nigdy nie zapominać o tym co mam. pielęgnować ten skarb zamknięty w domku z trzech serc. W+P=B, czyli nasza rodzinna wielka szalona miłość.

czwartek, 29 maja 2014

środa, 28 maja 2014

o majówce obrazków kilka.

mogłabym zacząć od narzekania na pogodę. ale nie zrobię tego. bo to był bardzo dobry wyjazd, który ostatecznie nie potrzebuje więcej słów komentarza. 
oby więcej takich!