niedziela, 29 maja 2016

drogi pamiętniczku!
bo nie mam, naprawdę, lepszego pomysłu na rozpoczęcie tego wpisu.

od ostatniej notki minęło tyle czasu. minęło przede wszystkim bardzo dużo spraw, zdarzeń i przeżyć.

otworzyłam przewód doktorski. to znaczy spełniłam swoje marzenie, przeszłam przez całą gamę znużenia, zniechęcenia, strachu i nerwów. bałam się milion razy, jeszcze więcej razy w siebie wątpiłam. płakałam jak bóbr i krzyczałam "kurwa" tyle razy, że aż się zastanawiam, czy tak niekulturalnym powinno się otwierać przewody. byłam na zmianę za głupia, żeby to zrobić i warta tego na 100%. całe to przygotowywanie do otwarcia przewodu było dla mnie przejściem, którego nie będę jeszcze długo potrafiła opisać słowami.

zrobiłam to jednak. wstałam tyle razy, po wielkich psychicznych upadkach, że wiem dziś mocno, że potrafię wiele przejść, mam w sobie dużo siły i najważniejsze, jestem TEGO WARTA. ze spokojem, dnia 21 maja wyszłam z wyższej uczelni i z prostymi plecami, lekko szłam do samochodu. i w głowie do dziś dudni mi: "zrobiłaś to! po prostu zrobiłaś to. jesteś mądrą dziewczyną".

zrobiłam.
i długo jeszcze będę z tego dumna.

ostatnie miesiące nauczyły mnie, że ważne i trudne sprawy potrzebują CZASU. trudno jest mi się z tym nadal zgodzić, bo wciąż mam takie dni, że chcę tu i teraz wszystko mieć na tip top. a tu dupa.
jednak za swoje wielkie osiągnięcie uważam, że przy każdorazowym popędzaniu samej siebie potrafię się zatrzymać i iść "ptak po ptaku".

powiedzenie ptak po ptaku przylgnęło do mnie po ostatniej lekturze, gdzie przeczytałam pewną opowieść. opowieść jest o chłopcu, który dostał w szkole zadanie, aby napisać referat o ptakach. niestety, zabrał się za to w ostatni dzień i kiedy siedział załamany nad kartką papieru, z oczami pełnymi łez i myślą, że przecież nie zrobi tego wszystkiego w jednym momencie przyszedł jego ojciec. usiadł i na spokojnie kazał otworzyć atlas ptaków, na pierwszej stronie i zacząć pisać; "ptak po ptaku".

tak właśnie jest ze mną. chciałabym wiele potrafić i móc zrobić szybko, bo interesuje mnie ostateczny efekt, bo chcę się kolejny raz sprawdzić czy jestem  wystarczająco dobra. ale od jakiegoś czasu wiem i wdrażam w życie... "ptak po ptaku". i tak kartkuję sobie te dni jeden po drugim, zadanie jedno po drugim, kawałek wielkich planów po kawałku.
niesamowite jednak jest, że poczucie bycia wystarczająco dobrą, w swoich własnych oczach i pod oceną samej siebie odzyskuję, kiedy pozwalam sobie iść małymi krokami, nie poganiając się, ale idąc systematycznie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz