poniedziałek, 4 kwietnia 2011

przed wiosną.






ciężkie przedwiośnie.
dużo łez, nerwów i siedzenia w domu z kotem.
to co najlepsze to słońce, które pojawiało się co kilka dni i przebijało przez brudne okna.
kursowanie pomiędzy dwoma mieszkaniami, prawie byłym i prawie nowym.
za dużo czasu spędzonego z hipermarketach. 
miliony podejmowanych decyzji. taki czas, kiedy nawet kolory ścian o słodkich nazwach przestają być po prostu miłe. 

z pierwszym dniem wiosny, z kompromisami, zrobiło się trochę lepiej.
trzymam sobie kciuki. bo to dobry znak, kiedy w prawie nowym, pustym mieszkaniu spędziliśmy nasze pierwsze, dobre popołudnie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz