samotność to po prostu samotność? zdaje mi się, że nie.
i co zrobić z tą samotnością, którą się czuje pomimo tego, że wokół tylu ludzi?
kiedyś przeczytałam, że ważne jest, aby nauczyć się być w życiu swoim własnym kumplem. dotrzymywać sobie towarzystwa. i to chyba właśnie mnie dopadło. to jest to poczucie samotności w "tłumie". i choć zdawało mi się, że tyle już wiem, a uczyć się muszę jedynie na doktoracie, to zaczęłam się uczyć bycia swoim kumplem.
kumplujemy się z tymi, których zazwyczaj lubimy. a co w sytuacji, kiedy kumpla nie lubisz, a na dodatek on nie chce i nie może się od Ciebie odczepić?
tyle pytań i tak mało odpowiedzi.
wtorek, 10 listopada 2015
poniedziałek, 28 września 2015
środa, 2 września 2015
podsumowanie.
skończyły się wakacje. banał jakich wiele w internecie.
moje wakacje były ciężkie. nie pojawiły się ani palmy, ani beztroskie chwile na hopsaniu w promykach słońca.
remont, który dział się w kuchni nie był jedynym. remont w mojej głowie i sercu dał mi ostro popalić. we znaki dała się także mama i jej "przypadłości".
jestem zmęczona do tego stopnia, że marzę o ...wakacjach. kiedy jednak siadam sama ze sobą i staram się je sobie wyobrazić nie widzę wyjazdu, ani nadmorskich widoczków. tęsknię do wakacji w środku siebie samej.
i choć nie dopisuje mi euforia, często znajome twarze mówią "wyglądasz jakbyś padała z nóg" trochę otrzepuję pył ze spódnicy i czuję się o milimetr bliżej czegoś czego nie potrafię wciąż nazwać.
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
równowaga.
chciałabym znów być dziewczyną. powiedziałam sobie "szczerze" parę tygodni temu.
przepraszam, to była pomyłka.
chciałabym znów być d z i e w c z y n k ą.
to było to co chciałam powiedzieć naprawdę.
albo jeśli nie dziewczynką, to umieć szybko i bezboleśnie dorosnąć.
czwartek, 30 lipca 2015
Twoje dziecko zaczyna mówić całymi zdaniami. mówi mądrze, wypowiedzi mają logikę. często zadaje pytania i jeszcze częściej zaskakuje Cię dyplomatycznymi i złośliwymi odpowiedziami.
gada. kiedy go słucham, często mam wrażenie, że już to słyszałam. no tak. bo mówi to co mówię do niego ja. lusterko. możesz posłuchać tego jak Ty reagujesz w określonych sytuacjach.
ile razy jest mi głupio. ile razy chcę go przeprosić za to, że właśnie TAK reagowałam. czas płynie. nie zatrzymasz.
lusterko-twoje dziecko pokazuje Ci też inne rzeczy. bo mówi do mnie "moje oczka kochane. moje nóżki kochane". przecież tak ciągle do niego mówię. tak samo i on mnie przytula.
"rozwalił" mnie jednak w ostatni weekend. prosił, żeby dać mu aparat, bo chciał robić zdjęcia.
z oporem, dałam, pozwoliłam pstrykać. powiedział, że zrobi nam zdjęcie. "zdjęcie lodziców".
tak nas widzi nasz syn. (płaczę. kurtyna.) (zdjęcia surowe, bez żadnej ingerencji, kadry mojego trzylatka.)
gada. kiedy go słucham, często mam wrażenie, że już to słyszałam. no tak. bo mówi to co mówię do niego ja. lusterko. możesz posłuchać tego jak Ty reagujesz w określonych sytuacjach.
ile razy jest mi głupio. ile razy chcę go przeprosić za to, że właśnie TAK reagowałam. czas płynie. nie zatrzymasz.
lusterko-twoje dziecko pokazuje Ci też inne rzeczy. bo mówi do mnie "moje oczka kochane. moje nóżki kochane". przecież tak ciągle do niego mówię. tak samo i on mnie przytula.
"rozwalił" mnie jednak w ostatni weekend. prosił, żeby dać mu aparat, bo chciał robić zdjęcia.
z oporem, dałam, pozwoliłam pstrykać. powiedział, że zrobi nam zdjęcie. "zdjęcie lodziców".
tak nas widzi nasz syn. (płaczę. kurtyna.) (zdjęcia surowe, bez żadnej ingerencji, kadry mojego trzylatka.)
środa, 1 lipca 2015
co jest w życiu ważne?
mieć blisko bliskich.
wtedy nawet kiedy mocno wieje, jest gdzie się schować.
dalekich dobrze trzymać daleko.
wtedy nawet kiedy mocno wieje, jest gdzie się schować.
dalekich dobrze trzymać daleko.
poniedziałek, 15 czerwca 2015
jak byłam jeszcze w szkole to bardzo dużo płakałam. ze smutku i z bezsilności. tak się po prostu układały sprawy rodzinne.
potem mijały lata i w moim życiu przyszły dni, w których płakałam głównie ze wzruszenia, a bardzo rzadko ze złości.
dzisiaj płaczę o wiele rzadziej niż kiedyś. potrafię się lepiej kontrolować, zamykać i chować. nie wiem czy "lepiej" jest właściwym słowem, bo nadaje całemu zdaniu wartości.
w tym całym "lepiej" nie ma jednak nic pozytywnego, dlatego może powinnam użyć; "bardziej".
gdyby ktoś mnie dziś zapytał do kogo jestem podobna, powiedziałabym, że bardziej do czegoś.
jestem jak biblioteczna szafka na karty katalogowe. poskładana z miliona wątków, a każda szufladka mocno domknięta. niechby tylko mi się ktoś starał otwierać szufladki, bez pozwolenia, z zaskoczenia. mogę nieźle dać po łapach!
jednak, zamknięte szufladki mają to do siebie, że jak niewywietrzony pokój, sprawiają, że robi się duszno i ciężko złapać głęboki oddech. wzięłam się za wietrzenie i porządki. porządki - ciężkie jak jasna cholera, bo szufladek setki, a kart katalogowych miliony. siedzę, przeglądam, staram się uporządkować jedną po drugiej. czas leci chyba jakoś szybciej, bo nim obejrzę jedną, już mija kolejny tydzień i znów czegoś nie zrobiłam na 100%.
w poradnikach o minimalizmie nakazują najpierw oczyścić przestrzeń, aby móc zabrać się do pracy.
posłuchałam więc. siedzę, czyszczę, a jak czyszczę to strasznie dużo płaczę.
wniosek: kiedyś do łez doprowadzały mnie uczucia znane wszystkim. smutki, złości i radości.
dziś do płaczu doprowadzają mnie po prostu pracochłonne porządki. (jest jednak szansa, że w końcu posprzątam na tyle dobrze, że w spokoju i z uśmiechem usiądę zadowolona i sama sobie powiem, że teraz jest dobrze).
potem mijały lata i w moim życiu przyszły dni, w których płakałam głównie ze wzruszenia, a bardzo rzadko ze złości.
dzisiaj płaczę o wiele rzadziej niż kiedyś. potrafię się lepiej kontrolować, zamykać i chować. nie wiem czy "lepiej" jest właściwym słowem, bo nadaje całemu zdaniu wartości.
w tym całym "lepiej" nie ma jednak nic pozytywnego, dlatego może powinnam użyć; "bardziej".
gdyby ktoś mnie dziś zapytał do kogo jestem podobna, powiedziałabym, że bardziej do czegoś.
jestem jak biblioteczna szafka na karty katalogowe. poskładana z miliona wątków, a każda szufladka mocno domknięta. niechby tylko mi się ktoś starał otwierać szufladki, bez pozwolenia, z zaskoczenia. mogę nieźle dać po łapach!
jednak, zamknięte szufladki mają to do siebie, że jak niewywietrzony pokój, sprawiają, że robi się duszno i ciężko złapać głęboki oddech. wzięłam się za wietrzenie i porządki. porządki - ciężkie jak jasna cholera, bo szufladek setki, a kart katalogowych miliony. siedzę, przeglądam, staram się uporządkować jedną po drugiej. czas leci chyba jakoś szybciej, bo nim obejrzę jedną, już mija kolejny tydzień i znów czegoś nie zrobiłam na 100%.
w poradnikach o minimalizmie nakazują najpierw oczyścić przestrzeń, aby móc zabrać się do pracy.
posłuchałam więc. siedzę, czyszczę, a jak czyszczę to strasznie dużo płaczę.
wniosek: kiedyś do łez doprowadzały mnie uczucia znane wszystkim. smutki, złości i radości.
dziś do płaczu doprowadzają mnie po prostu pracochłonne porządki. (jest jednak szansa, że w końcu posprzątam na tyle dobrze, że w spokoju i z uśmiechem usiądę zadowolona i sama sobie powiem, że teraz jest dobrze).
środa, 18 marca 2015
sobota, 21 lutego 2015
sobota, 14 lutego 2015
walentynki 2015
trochę ubolewałam, że te walentynki będą wyglądać tak jak będą.
że nie pójdziemy do kina.
że nie pójdziemy na kolację.
że nie zrobimy nic szalonego.
tymczasem walentynki były zwykłe jak codzienne, zwykłe życie.
ale bez negatywnych emocji. bez wzlotów i upadków.
ale bez negatywnych emocji. bez wzlotów i upadków.
zwykłe życie okazuje się, być dobre na przezywanie święta miłości.
z dzieckiem z mężem i pysznym ciastkiem w brzuchu, idąc pod słońce może być po prostu dobrze, miło i z miłością.
Subskrybuj:
Posty (Atom)